
Jak dbać o cerę mieszaną oraz naczynkową, czyli moja codzienna pielęgnacja twarzy
Witajcie!
W pierwszym moim poście w ramach przedstawienia się, chce Wam opisać krok po kroku czego używam aktualnie na twarz i dlaczego. Staram się sięgać po produkty jak najbardziej naturalne – bez potencjalnych chemicznych szkodników.
Dlaczego akurat naturalna? Bo jest taka trendy? Otóż nie. Odkąd odkryłam stronę biochemiaurody.com (czyli jakieś 10 lat temu) rozpoczęłam pielęgnację świadomą. Zaczęłam łączyć czyste składniki i bawiąc się w „małego chemika” doświadczyłam jak proste i dobre są robione samemu, świeże kosmetyki.
A może by tak wypróbować dermokosemetyki?
Jakieś 5 lat temu zbłądziłam na mojej drodze pielęgnacji, ponieważ rozpoczęłam testowanie dermokosmetyków z apteki. Jedyna marka, którą moja skóra tolerowała to marka Avene przeznaczona do skóry wrażliwej. Finalnie całe testowanie skończyło się łzawieniem oczu, podrażnioną skórą oraz zapchanymi porami skóry. Wiedziałam już, że ten rodzaj kosmoceutyków to zdecydowanie nie moja bajka..
Odkryłam, że moja mieszana oraz wrażliwa cera nie toleruje: sylikonów, alkoholu, parabenów oraz sztucznych substancji zapachowych. Wróciłam więc z „podkulonym ogonem” do pielęgnacji naturalnej i tutaj naprawdę mogę testować oraz zamieniać produkty bez obaw.
Oczywiście czasem nawet produkt naturalny może nas uczulić, ale mam wrażenie nie zrobi tego w tak agresywny sposób jak zrobi to pierwszy lepszy krem z apteki – i tak pisze to farmaceuta.
Etap pierwszy – oczyszczanie skóry
Pierwszym etapem jak wiemy jest oczyszczanie skóry. Kluczowe jest stosowanie odpowiednich preparatów i ich składników, które delikatnie oczyszczają i odblokowują nasze pory nie zaburzając naturalnej flory bakteryjnej skóry i zachowują przy tym lipidową barierę ochronną naskórka.
Do tego celu wybrałam oczyszczający koncentrat z olejem lnianym do mycia twarzy firmy Polny Warkocz, który nie tylko w sposób delikatny ale i skuteczny zmywa z twarzy wszelkie resztki zanieczyszczeń. Co w nim uwielbiam? Hm… chyba najbardziej prostotę.

Preparat jest bezwonny oraz posiada bardzo prosty skład. Bazuje na oleju lnianym, oleju ze słodkich migdałów oraz rycynowym. Dzięki temu koncentrat mogę “tuningować”. Do rozwodnionej emulsji najczęściej dodaję glinkę sypką, zmielona mąkę owsianą czy ryżową, miodu czy też jedną kropelkę olejku eterycznego, na który mam akurat ochotę. Każde z olejków eterycznych różnią się zapachem oraz różnym działaniem na skórę i tutaj uwaga! Zbyt duże ich stężenie w kosmetyku może wywołać podrażnienie lub alergię skórną.
Jest to mój przetestowany sposób na oczyszczanie. Alergikom jednak odradzam ten sposób formulacji.
Etap drugi – tonizowanie
Tonizowane skóry to kolejny krok który, pozwala na wyrównanie odpowiedniego pH. Odpowiednie, kwasowe pH skóry jest wymagane dla zachowania prawidłowej bariery zabezpieczającej przed drobnoustrojami oraz czynnikami środowiskowymi.
Osobiście wielbię każdy rodzaj hydrolatów. Odkąd tylko zaczęły się pojawiać na rynku pod wdzięczną nazwą „esencji roślinnych” chciałam zakupić dosłownie każdy rodzaj! Czyż to nie brzmi pięknie, że odwary z różnych części roślin zastępują nam toniki nafaszerowane często chemią oraz sztucznymi składnikami? Każde z hydrolatów mają różne właściwości, w większości nawilżają, łagodzą oraz odżywiają każdy rodzaj skóry. Moimi faworytami do cery mieszanej oraz wrażliwej zostały: hydrolat z zielonej herbaty, oczarowy, różany, borowina z lipą(La Le), duet głóg z kocanką(Bio Up) oraz geranium. Hydrolaty te najczęściej zamawiam na stronie ecospa.pl, bądź na stronie producenta. Ceny wahają się od 15-35 zł.

Etap trzeci – nawilżanie skóry
Trzecim krokiem w pielęgnacji jest nawilżanie skóry. Jest to bardzo ważny krok, ponieważ wybór kremu musi być dostosowany do potrzeb naszej skóry.
Każda z nas wie jaka długa droga prowadzi do tego, aby znaleźć swój idealny krem. Kwestia wchłaniania, dobrej współpracy z makijażem, wyrównania kolorytu no i żeby wreszcie działał przeciwzmarszczkowo. Jeżeli szukacie takiego kremu, który dodatkowo ukoi waszą podrażnioną skórę to polecam Wam z całego serca krem polskiej naturalnej marki
Lila Mai do cery naczynkowej. Koszt kremu to około 45zł.

Jest to oczywiście naturalny krem zrobiony wyłącznie z ziół i olejów zimnotłoczonych specjalnie przeznaczonych do cery z widocznymi pajączkami. Naprawdę nie znam drugiego takiego kremu, który posiada w swoim składzie takie zioła jak: kwiat kasztanowca, ziele ruty, kłącze ruszczyka, kwiat nawłoci. Wszystkie te zioła działają synergicznie, przez co zwiększa się ich działanie na skórę.
Krem posiada również w składzie olej rokitnikowy, dzięki któremu krem jest koloru zółtego. Wchłania się świetnie, nie pozostawiając tłustego filmu.
Po nałożeniu nasza skóra nabywa cieplejszego i zdrowszego kolorytu.Dla mojej skóry najważniejsze jest, aby krem uspokajał cerę oraz przywracał jej nawilżenie. On to po prostu robi.
Po aplikacji kremu spokojnie możemy nakładać podkład sypki bądź płynny. Mogę wam zdradzić, że makijażu używam „od wielkiego dzwonu”. Jeśli już jest to makijaż to jest on subtelny i przede wszystkim mineralny i widzę, że służy on mojej cerze. Jak wykonuję taki no make up? Dowiecie się w kolejnych postach, na które Was serdecznie zapraszam.
Etap czwarty – zabezpieczenie skóry przed promieniami UV
Temat filtrów jest tak interesujący i obszerny, że postanowiłam opisać go w kolejnym poście. Tam też pokaże jak prezentuje się u mnie na skórze. Podstawą jest używanie SPF 30 wzwyż. W lato obowiązkowo 50 u mnie. 🙂
Etap piąty – demakijaż
Ostatnim krokiem jakim wykonuję w mojej pielęgnacji jest demakijaż na koniec dnia. Tutaj skupiam się na dogłębnym oczyszczaniu buzi. Ponownie używam emulsji Polny Warkocz, następnie zabieram się za drugi etap oczyszczania.
Jak wiemy skóra naczyniowa to przede wszystkim skóra delikatna i cienka. Lubię jednak czuć, że moja twarz jest czysta aż skrzypi lecz nie jest podrażniona. Robi to jeden konkretny produkt. Chodzi o krakowską manufakturę IOSSI, która mnie totalnie zachwyciła! Pewnie znacie słynną pastę oczyszczającą ‘Węgiel’ oraz drugą skromniejszą ‘Ryż i kokos‘i to właśnie tę wersję wybrałam dla siebie.
Jest to produkt, który idealnie dopasował się do moich potrzeb skóry, ale dzięki temu, że jest dla niej delikatniejszy mogę stosować go codziennie. Wersję z węglem polecam dla osób z tłustą i grubszą skórą od mojej, ponieważ w moim odczuciu jest to konkretny „pumeks” do twarzy. Zdał on świetnie egzamin na skórze mojej siostry.
Etap szósty-nawilżanie
Na gotową oczyszczoną już skórę używam ponownie hydrolatu, aby skóra była wilgotna. Wybieram sobie na noc olej zimnotłoczony oczywiście tylko nierafinowany o cięższej konsystencji. Są to oleje różne: olej z opuncji figowej, olej z tamanu, olej z pietruszki, olej z czarnuszki lub mój ostatni nieco lżejszy ulubieniec olej z uczepu trójlistkowego (firmy Nami)
Wybrany olej łączę w zagłębieniu dłoni z najprostszym jaki świat widział składem serum marki Lidl. Mowa o Cien Hydro (Aqua gel) serum z kwasem hialuronowym. Serum jest niesamowicie lekkiej, żelowej konsystencji, świetnie się łączy z moimi olejami. Nie jest to produkt wyłącznie z kwasem hialuronowym, lecz zawiera również łagodzący pantenol oraz odżywczy kolagen. Dzięki tym dodatkowym składnikom moja skóra ma kompletną pielęgnację na noc. Winszuję jeśli uda się Wam dorwać to serum na półce sklepu, ponieważ ostatnio go w ogóle nie widuję. Cena bardzo atrakcyjna 9,99 zł,

Etap siódmy – pielęgnacja skóry pod oczami
W pielęgnacji nie możemy zapomnieć o jakże ważnych oczach (u żaby jest to przecież znak rozpoznawczy), a dokładniej mówiąc o skórze pod oczami. Z uwagi, że jest to najcieńszy obszar naszej twarzy, a moje oczy są wrażliwe, musimy o nią zadbać wyjątkowo dobrze. Chcę wyróżnić masło shea, z którego robię sobie maskę silnie nawilżającą ale tylko na noc. Masło już po pierwszej aplikacji rozjaśnia cienie, wyraźnie napina i dogłębnie nawilża skórę wokół oczu i to tak dosadnie. Taką maskę, włączając masaż skóry pod oczami wykonuję 2 razy w tygodni. Masło shea świetnie nadaje się także na całą twarz, silnie zmiękczy i odżywi suchą skórę.

W mojej „skromnej” pielęgnacji oczywiście znajdują się również maseczki, zarówno te w płachcie jak i w saszetkach, peelingi kwasowe, ale o tym w kolejnym poście. Napisałam skromnej pielęgnacji, bo z przekorą uważam, że kiedy skrupulatnie dbamy o skórę, obserwujemy ją i dopieszczamy to potrafi się Nam odwdzięczyć pięknym zdrowym wyglądem(w każdym wieku)
Mam nadzieję, że kolejny mój post Was jeszcze bardziej zaciekawi. Będzie oczywiście kosmetycznie i ziołowo!
Pozdrawiam Was ciepło,
Iza Żaba


5 komentarzy
Ewelina
Następny zakup to będzie krem Lillamai:)
Izabela Nowak
Świetnie !! 🙂
Monika
Bardzo przydatny artykuł 🙂 chętnie skorzystam z porad 🙂
Weronika
Iza Żaba- dziękuję !
Izabela Nowak
\